Eugeniusz Derewlany
Wielki jubileusz

W tym roku mam jubileusz 40-lecia przynależności do związku i przygotowywałem się do niego od trzech lat.
To była moja inspiracja i to motywowało mnie do zdobycia jak najlepszego miejsca we wszystkich mistrzostwach.
O jubileuszu opowiem później.



Budowa drużyny

Od lat budowałem drużynę, przebudowywałem, poprawiałem...
Co roku stawiałem sobie i gołębiom coraz wyżej poprzeczkę i w 2003 roku pojawił sie znaczący wynik w okręgu, ale gdzieś u gołębia, który nie był w drużynie powtórzyła się gumka.
Moje wyniki odrzucono i nie miałem na to wpływu, ponieważ na punktach gumy są mieszane i taka ewentualność mogła wydarzyć się.
W 2004 roku moje wyniki były również dobre i zdobyłem czołowe serie. Moje lotniki były na czołowych lokatach, również serie miałem na eksponowanych miejscach w okręgu.
Końcem lat 90-tych poznaję Maćka Wójczaka, który sprowadzał gołębie od Wilfrieda Zoesch'a. Miałem od niego samiczkę z linii "Marco Polo" x "Dolly".
U siebie mam jeszcze gołębie Hanry Van Der Plaas, które na Opolszczyznę przywiózł ś.p. T. Bem.
Od Leszka Nawrockiego z Białegostoku pożyczyłem pięknego samczyka Delbar z linii "Ballon".
Miałem również z gołębi, które przywiózł Dziewior z Poaliczką z Kongresu FCI. Dostali wówczas 2 gołębie od Van Hee, aby podnieść poziom hodowli.
Z tymi gołębiami parowałem, hodowałem tę linię, krzyżowałem, lotowałem itd.
do tych gołębi później dołożyłem gołębie Hermes'a. Zaczęło się to od lotu w Wissen. Z tego lotu wygrałem samiczkę, która w sobie miała najlepsze gołębie od Hermes'a i była potomkiem z "De Ruighe".
Mój kolega z oddziału, Bernard Marcherek, od kilku lat pracuje u Hermes'a a Altornbach jako pielęgniarz. Poprosiłem ogo o samczyka z linii mojej samiczki.
Połączenie u mnie tych gołębi to strzał w dziesiątkę.
Mam jeszcze krew samiczki, która była 3 razy na olimpiadzie (o tym pisaliśmy przed laty)
Zmieniają się czasy i wymagania wobec gołębi. Teraz interesują mnie gołębie z charakterem, które są zdolne zwyciężać, a ponadto muszą być ładne.
Na tych, które wymieniłem oparłem moją obecną hodowlę.
Potomstwo tych gołębi pomogło mi w tym roku zdobyć tytuł Mistrza Okręgu.

Gołębniki

Gołębniki mam położone w ogrodzie.
Pierwsze jest pomieszczenie, które jest obecnie wykorzystywane jako magazyn karmy i akcesoriów.
Następnie jest gołębnik na 10 wdowców, 35 wdowców, samice, pierwsza woliera, druga woliera.
Ostatni wolnostojący, w drugiej części ogrodu, to gołębnik młodych.
Gołębniki zbudowane są z drewna.
Konstatuję na elektroniczny system.

Przygotowanie do sezonu

Wdowce paruję w dwóch terminach, tzn. z pierwszego gołębnika (10 wdowców), pozostałe 35 paruję później.
Pierwsze wchodzą od razu do akcji, pozostałe później i one mają zadbać o to, aby wyniki były dobre pod koniec sezonu, gdy konkurenci zaczynają "puchnąć".
lotuję wdowieństwem totalnym, ale generalnie większy nacisk kładę na samczyki.
Samiczkami postanowiłem lotować tylko 2-letnimi i starszymi.
Uważam, że z moimi samiczkami jest jak z pannami - niejedna "by chciała ale boi się".
Moje samiczki są fantastyczne i wychodzę z założenia, że jeszcze się nalatają.
Lotowe samice trenowałem raz lub dwa razy w tygodniu.
Samice zdobyły po 8, 9, 10, 11 i 12 konkursów. Mało tego - posłałem je na lot długi z Wissen, gdzie w ciągu 22 sekund odbiło sie 5 samic.
Posłałem 20 sztuk i zdobyłem 14 konkursów.
Po sezonie lotowym przygotowuję się do następnego sezonu.
W okresie pierzenia szczególnie dbam o gołębie, którym podaję dobry pokarm 2 razy dziennie.
Podaję oleje i inne ogólnodostępne dodatki.
Moje gołębie mają do dyspozycji grit, mieszanki mineralne, kostki oraz wiele innych produktów.
Sam robię różne wyciągi, nalewki itd., z ziół i warzyw.
W zimie podaję soki i nalewki z ziół, buraczków, por, marchewkę itd.
Nalewki robię na occie jabłkowym, do tego dodaję miód, itd.
Teraz jestem wygodny i część rzeczy kupuję gotowe lub kupuję półprodukty, z których komponuję nalewki.
Zima przeprowadzam szczepienia i kuracje oczyszczające.
Bardzo sobie cenię "Improver" - mam o nim jak najlepsze zdanie.
Szczepię tylko gołębie młode, starych nie szczepię i moje gołębie nie chorują.
Wykonuje dwa rodzaje szczepień: przeciwko paramyxo i ospie.
Po zimie budzę gołębie do życia aktywnego na dwa tygodnie przed parowaniem, podając im dobrą karmę z dodatkiem witamin i drożdży (nie praktykuję lęgów zimowych).
Szczególnie ważną dla mnie jest opieka i postępowanie z gołębiami w sezonie.
To jest wg mnie klucz do sukcesów.
Jest to dla mnie priorytetem i niektórzy dziwią się, że potrafię utrzymać wdowce w formie i w ostatnich latach moje lotniki lecą wspaniale.
Przebywam z moimi gołębiami tyle, na ile czas pozwala.
Mam z nimi doskonały kontakt, stosuję różnego rodzaju motywacje, bodźce, tricki, aby gołębie nie popadły w depresję i nie przeżywały załamań nerwowych, bo wtedy jest już po wynikach lub w najlepszym przypadku strace trzy tygodnie zanim doprowadzę je do poprzedniego stanu.
Robię między innymi tak, że w środku tygodnia, w środku dnia wypuszczam wdowce i pozostawiam otwarte wyloty przez jedną godzinę.
W hodowli używam kija, który nazywa się "karma i dodatki".
Ciągle biorę gołębie do ręki i oglądam je patrząc jak zmieniają sie dochodząc do formy.
W czasie oblotu wypuszczam jedną lub dwie samiczki.
Co się wtedy dzieje w powietrzu!
warto wtedy zobaczyć jakiego "kopa" dostają wdowce.
Przed wlotami stawiam na trawie wannę z wodą i jedne kąpią się, inne latają z samicami itd.
Dużo rozmawiam z gołębiami i twierdzę że mnie rozumieją.
Nie stosuję zaciemnienia tylko maluję szyby wodną farbą koloru niebieskiego i ten kolor uspokaja wdowce.
One potrzebują spokoju w tygodniu, a ruch ma być przed wkładaniem i w niedzielę.
Ważne aby w tygodniu wdowce odpoczywały leżąc na skrzydłach.
Karmię wdowce odmierzoną ilością karmy.
Jako nagrodę podaję im orzeszki ziemne, łuskany słonecznik i konopie.

Przed wkładaniem

W lotach krótkich (300-500 km) robię tak:
otwieram drzwi i samice przelatują do swoich partnerów.
Jako dodatkowa motywacja jest 5 starych panien bez partnerów i one robią dobrą robotę, popisując się przed samczykami wlatujac im do cel.
Właścicielki są bardzo zazdrosne i muszą ciągle przepędzać rywalki.
Nie zwracam uwagi na to czy samczyki kopulują czy nie. Po 10-15 minutach odbieram samiczki.
W niedzielę po powrocie samczyków z lotu, aby uniknąć załamania nerwowego u wdowców, nie czekam na powrót ich partnerek tylko dopuszczam do nich rezerwowe samice, a po powrocie właścicielek celi następuje zamiana.
W lotach dłuższych postępuję tak: dopuszczam do samców samiczki na 10-15 minut i zabieram, na następnym locie daję po 1 samicy do gołębnika.
Samczykom otwieram cele i obracam miski.
Po chwili zabieram samczyki i wysyłam na lot.
Widzę po gołębiach, czy potrzebują dodatkowej motywacji, czy nie.

Sezon lotowy 2005

Ten sezon był dla mnie szczególnie ważny i dlatego niezwykle starannie się do niego przyłożyłem.
Po pierwszym locie obejmuję prowadzenie, później spadam niżej, by po kolejnym locie znów być pierwszym i do końca nie daję przewodnictwa.
Na końcowym locie (lot z Munden) daję popis - ale o tym później.
Wierzyłem w siebie, w swoje gołębie i robiłem swoje.
Cały czas byłem spokojny.
Wiedziałem, że to konkurenci mnie gonią i to oni z nerwów zaczną popełniać błędy. Tak też było.
Do ostatniego lotu sezonu przyłożyłem się i posłałem najlepsze gołębie z hodowli.
Gołębie były wypielęgnowane, zmotywowane - po prostu super.
Ostatni lot sezonu Munden, z niecierpliwością oczekujemy z kibicami na przylot gołębi.
Dzwoni telefon i kolega Stefan Muthwill informuje mnie, że u nich pojawiły się gołębie i pierwsze ma Arnold Grund.
Na szpicy siadały mi same seryjne gołębie.
Na 45 posłanych zdobyłem 30 konkursów, w tym 1 serię w okręgu.
Pierwszych 7 gołębi odbiłem w wielkim stylu i utwierdziłem się, że lepiej nikt nie odbił.
Ten lot potwierdził moją dominację w Okręgu Opole Południe w sezonie.

Karmienie

W sezonie karmię gołębie łyżeczką i podaję bogaty pokarm złożony z krajowych mieszanek.
Kupuję trzy rodzaje mieszanek lotowych i trzy rodzaje mieszanek dietetycznych z tego względu, że chcę aby moja mieszanka miała bogaty skład.
Pszenicę, jeczmień i inne kupuję na miejscu.
Kupuję również mieszankę "Turbo", zawierającą dużo różnych nasion, a one rozgrzewają wdowce.
W tygodniu reguluję karmę: gdy lot ma być ciężki daję więcej twardej karmy, gdy lot ma być lekki i szybki - wtedy mniej pokarmu.
Wszystko obserwuję w tygodniu i u mnie bardzo ważną rolę odgrywa jęczmieć w ciągu całego roku.
On jest regulatorem sytości.
Szczególną uwagę zwracam na jakość.

Preparaty

Jak wiadomo, przy tym systemie lotowania (lot co tydzień) gołębie muszą mieć formę na 150%.
Po każdym locie coś podaję - raz to innym razem tamto - aby utrzymać je w super zdrowiu.
Jeśli gołąb szedłby co 14 lub 21 dni wtedy nic nie potrzeba podawać - żadnej medycyny.
Ciągle obserwuję kał, oczy i zachowanie gołębi, ponieważ z kosza gołębie przywloką co tylko jest możliwe.
Stosuję preparaty z "Belgica De Weerd".
Na drogi oddechowe "OrniSpecjal", "WN" czy "Belga Tai".
Przeciw trichomonadozie, kokcydiom czy zaburzeniom trawienia "BS".
Przeciwko adenocoli "4x1" czy "Belg-armco".
Świetny jest "Belgasol", który podaję po locie.
podaję również inne takie jak: "Antyfix", "Carniform".
Podaję również preparaty z firmy "Bayers" i "Backs".
W każdym dniu podaję coś innego i nie chcę się za bardzo wypowiadać na te tematy, aby niektórzy znawcy nie musieli na mnie "wieszać psów", że robię to inaczej niż się utarło.
Po powrocie
Woda: "Improver", elektrolity, miód, cytryna (jest to koktail energetyczny, który bardzo szybko stawia zawodnika na nogi).
Pokarm - delikatna dieta, wieczorem pełne karmienie.
Poniedziałek
Woda: "Improver". Pokarm: co drugi tydzień jest u mnie dniem jęczmiennym. Na przemian jęczmień i dieta.
Wtorek
Woda: "Improver". Pokarm: rano dieta, wieczorem pół na pół.
Środa
Woda: witaminy. Pokarm: dieta z mieszanką lotową
Czwartek
Woda: witaminy z grupy B, multiwitamina, witalina. Pokarm: mieszanka lotowa (drobne nasionka).
Piątek
Woda czysta. Pokarm: mieszanka lotowa plus drobne nasionka.
Sobota - dzień wysyłki
Woda: elektrolity, fruktoza, sacharoza, glukoza. Pokarm: niewielka ilość mieszanki dietetycznej.
W niedzielę, poniedziałek i wtorek jeśli zachodzi potrzeba podaję "Specjal Orni", "BS" czy inny specyfik.
Podaję również na pokarm oleje z ostropestu, czarnego kminku, słonecznika, z pestek winogron, oliwkę z oliwek.
Na pokarm podaję "Zell Oxygen", drożdże piwne, spirulinę.
Chciałbym wrócić do gołębi, które są u mnie w gołębniku, bo oprócz wspomnianych są jeszcze gołębie Tournier z hodowli H.Eijerkampa, ale z gołębnika w Holandii.
Mam samicę z linii Delbar od Antka Damka i jednego gołębia z Aarden.
Ponadto doszły Jansseny z najlepszych linii.
Bardzo sobie chwalę gołębie, w których jest coś z krwi legendarnego "Piet'a" od Hermes'a.

Moje gołębie

Moje gołębie latają w wielu gołębnikach Opolszczyzny: Grodków, Ozimek, Głóbczyce itd.
Ponadto w Łódzkim (Bełchatowie) i innych miejscach.
Nie chcę wymieniać aby kogoś nie pominąć.
Co roku mam do dyspozycji około 100 gołębi.
Specjalizuję się w lotowaniu gołębi starych, do młodych nie przywiązuję aż tak wielkiej uwagi.

Powrót

Najbardziej jestem zainteresowany naturalnymi środkami hodowli gołębi.
Od lat stosuję różnego rodzaju zioła, soki, nalewki itp.
Z pomocą tych środków można wyhodować takie młode o jakich nam czasami nie śniło się.
Powrót do natury umożliwia nam utrzymanie hodowli w dobrym zdrowiu, za naprawdę nieduże pieniądze.
Najważniejsze jest, że wiele z tych ziół rośnie wokół nas, chodzimy po nich.
Był u mnie kiedyś weterynarz i rozmawialiśmy na ten temat.
Wymieniałem mu tylko te zioła, które znam i które rosną w moim ogrodzie.
Ile roślin leczniczych rośnie za płotem?
Na to warto zwrócić uwagę.
Z natury czerpiemy same korzyści i jest ona doskonała.
W moich wolierach stosuję tylko środki naturalne i ze zdrowiem nie mam żadnych problemów.

Zespół lotowy

Jak wspomniałem, zespół lotników budowałem 3 lat. W 2003 roku pojawił się dobry wynik, który mi odrzucono.
Ten rok był dobrym rokiem w mojej hodowli i z tego roku jest wiele dobrych gołębi.
W 2004 roku też było dobrze, dlatego liczyłem w tym roku na dobry wynik.
Pozbyłem się gołębi starych z gołębnika wdowców. Odeszły też te młodsze, które nie spełniały oczekiwań.
Co roku stawiałem gołębiom coraz wyższe wymagania, a ten sezon na stare był ukoronowaniem mojej czterdziestoletniej działalności.
Najlepsze lotniki, po zakończeniu kariery lotowej idą do woliery. W pierwszej wolierze mam 12 par, w drugiej 16 par.
To mi wystarcza w zupełności do zaspokojenia moich potrzeb i mogę jeszcze sprzedać część młodych.
Część lotników weźmie jeszcze udział w wystawach i to będzie ich koniec.
Resztę życia spędzą w wolierze rozpłodowej jako reproduktorzy.
(Był tutaj wielki działacz, niejaki Józef J., który wyrządził mi wiele krzywdy. Skończył się jako działacz, jako hodowca i teraz nawet wróble o nim nie ćwierkają na dachach).


artykuł Z. Balisia z biuletynu "Dobry Lot" grudzień 2005